Wielka Brytania ma opuścić Unię Europejską już 29 marca. Nie wiadomo jednak jaką formę przybierze ten rozwód, ponieważ brytyjski parlament odrzucił porozumienie wynegocjowane przez gabinet premier Theresy May. Premier w poniedziałek sprzeciwiła się wezwaniom do opóźnienia bądź całkowitego odwołania brexitu. Polscy finansiści pracujący od wielu latek w londyńskim City podkreślają, że tak ogromnego chaosu nie było w Ogromnej Brytanii od lat.
Magdalena Polan przeprowadziła się na Wyspy pod wystarczy 2009 roku ze Stanów Zjednoczonych, a Wielka Brytania była jej szóstym krajem, w którym zamieszkała. W londyńskim City pracowała m. in. w jednym z najpopularniejszych banków inwestycyjnych na świecie a mianowicie Goldman Sachs. Obecnie wciąż pracuje w City, w 1 z największych funduszy inwestycyjnych a mianowicie Legal & General Investment.
Polan podkreśla w rozmowie spośród Business Insider Polska, hdy z punktu widzenia City i klasy pracujących w tym miejscu profesjonalistów, panuje dość wielka niepewność w stosunku do tego, jaki będzie finał działań rządu. Wciąż nie wiadomo, czy brexit będzie posiadał miejsce. Czy będzie swoim opóźnienie? Przedłużenie negocjacji wyjścia? A może wcześniejsze decyzje, które przyniosą nowego premiera? Jakie wówczas podejmowane pozostaną działania?
- Panuje też ogromna niepewność, jakie możliwości to samej formy brexitu: stanie się to wersja "hard brexit", rozwiązanie norweskie, czy w ogóle go nie będzie? My jak analitycy, ekonomiści i udziałowcy przez ostatnie dwa czasy tworzyliśmy różne scenariusze i próbowaliśmy się do wymienionych dostosować rynkowo. W tym momencie dochodzimy chyba do jakieś zmęczenia. Brakuje już odrobinę energii do tworzenia oryginalnych scenariuszy, bo mimo tego wysiłku, który wkładają analitycy, następnego dnia okazuje sie, że sytuacja polityczna kreuje kompletnie nowe scenariusze. Nikt nie lubi niepewności na rynku. Wszyscy chcą mieć pewność tego, co będzie, bo można się do wszystkiego uporządkować i znaleźć rozwiązania na różne problemy. W momencie, w którym nie wiadomo, jaki to będzie koniec, trudno się przygotować na wszystkie ewentualności - podkreśla.
Podobnego spojrzenia jest Aneta Buchert, która przez ponad 10 lat pracowała w londyńskim City, metrów. in. w bankach UBS, Merrill Lynch i Lloyds. Po czasie swojej kariery przy bankowości współpracowała z największymi światowymi firmami i była odpowiedzialna za przeprowadzanie umowy o wartościach przekraczających 50 miliardów euro. Dziś praktykę zdobyte w City stosuje do prowadzenia, również w Londynie, własnego biznesu, firmy Alocca.
- Przez 10 lat pracy w londyńskim City nie widziałam takowego chaosu w brytyjskiej polityce. System polityczny w Ogromnej Brytanii, który uważany był długo za przykład gwoli innych demokracji, jest w tym momencie w ogromnym bałaganie jak i również paraliżu. Czas ucieka, każdy czekają, politycy się kłócą, rozwiązania nie widać. Jednostki z niedowierzaniem patrzą na to, co się dzieje, szczególnie tu w Londynie, gdzie większość głosowała zbytnio pozostaniem w UE - mówi.
Goodbye London
Nasze rozmówczynie zgodnie wskazują, że wiele korporacji zaczęło swoje przeprowadzki na kontynent. Powodem jest wiele niewiadomych wokół owego, jak będzie wyglądała Ogromna Brytania i w niemałej mierze przepisy regulujące sporo kwestii działalności firm, już po wyjściu z UE.
- Część firm już zaczęło przenosić swych pracowników na kontynent. Niektóre osoby z City musiały się zastanowić, czy chcą zostać w Londynie, czy się przenieść. Problem tyczy się m. in. funduszy inwestycyjnych, bo nie do samego końca nie ulega wątpliwości, czy np. fundusze inwestycyjne ulokowane w Gb są mogły być oferowane odbiorcom w Unii Europejskiej. Niektóre osoby nie mogą się przeprowadzić ze względu na sytuację rodzinną - mówi Magdalena Polan.
Aneta Buchert dodaje, że brexit mocno podzielił kraj. Cześć Anglików nadal wierzy w brexit, w trakcie gdy wiele osób ma nadzieję, że do niego jednak nie dojdzie.
- Znam wiele przykładów, gdzie brexit skłócił rodziny. Młodzi jednostki glosowali za pozostaniem w Unii, an ich dziadkowie głosowali za wyjściem. Teraz młodzi, nie mogą wybaczyć starszym, że zadecydowali o ich przyszlosci -wyjaśnia Buchert.
Ekonomistka zwraca uwagę na to, że wszystkie raporty, także te rządowe, pokazują, że Wielka Brytania będzie po gorszej sytuacji, gdy wyjdzie z UE. Zresztą niedobre skutki brexitu widać już teraz, zanim nawet się odbył.
- Część banków przeniosła już niektórych pracowników do odmiennych krajów, firmy obcinają inwestycje, konsumenci ograniczają wydatki. Ucierpieli już i ludzie, i biznesy. Instytut Dyrektorów, któregoż jestem członkiem, jako największa organizacja skupiająca przedsiębiorców i dyrektorów, od dawna apeluje do polityków o uwzględnienie w swoich decyzjach biznesów brytyjskich firm. Próbuje też pomóc biznesom przygotować się do brexit, a to nie zaakceptować jest łatwe, gdyż nikt nie wie, czy stanie się hard brexit, soft brexit czy no brexit - mówi Buchert
Polak przy centrum brytyjskiej zawieruchy
Aneta Buchert wskazuje, że Polacy pracujący na Wyspach jadą dzięki jednym wózku z odmiennymi przybyszami z reszty Świata. O swojej przyszłości w najbliższym czasie myślą aczkolwiek również Brytyjczycy.
- Najgorsza dla wszystkich, po tym Polaków, jest niepewność odnośnie do tego, jak się stanie. Myślę, że wiele osób trochę się lęka, niezależnie od narodowości. Najbardziej skrajnym przykładem tego są historie, które pojawiają się po mediach o Brytyjczykach robiących zapasy jedzenia i lekarstw w obawie, że będzie "no deal" - mówi Buchert.
Magdalena Polan dodaje, że przy sercu londyńskiej finansjery Ludzie z polski są postawieni w takiej samej kwestii jak pracownicy z pozostałych krajów: wykonują podobną pracę i mają podobne możliwości zatrudnienia. Różnią się one jednakże szansami w przypadku powrotów na rodzimy rynek.
- Rynek finansowy przy Niemczech jest większy aniżeli w innych krajach. Odnośnie do pracowników z innych dziedzin, to wszyscy obcokrajowcy mogą mieć chyba podobne myśli. Główna różnica jest taka, że są dużo liczniejsi od momentu innych narodowości. Polacy byli też w Wielkiej Brytanii w dłuższym odcinku czasu niż osoby z południa Europy. Jesteśmy również lepiej zakorzenieni w sąsiedztwie, niż np. Hiszpanie, jacy przyjechali, żeby przetrwać recesja. Wielu Polaków ma już tutaj założone swoje spółki, zdążyły się już tutaj urodzić dzieci, które chodzą do tutejszych szkół - mówi Polan.